środa, 10 listopada 2010

tin-tin w Tignes (czyt. tin)

Marzec był najlepszym miesiącem tej zimy. Udało mi się dwa razy wyjechać na narty w Alpy. Za każdym razem warunki były świetne, ekipy też dopisały. A jakie były widoki!
Pierwszy i jedyny raz w życiu widziałam tam efekt HALO. Nie wiem dlaczego, ale jak tylko go zauważyłam (a co o dziwno nie każdemu udało się od razu dostrzec) jeździłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Nagły przypływ radości i szczęścia wywołał we mnie ten wyjątkowy widok. Nie mogę się doczekać, by znów go ujrzeć.




























































































Dzięki tym ludziom powstały powyższe zdjęcia.
We wrześniu 2009 znalazłam ich aparat pod Luwrem. To są ostatnie zdjęcia ich z tego aparatu, niestety zostawili oni go pod pomnikiem i mimo usilnych prób nie udało mi się z nimi skontaktować, by oddać zgubę. Mam nadzieję, że jakoś los się odmieni i i oni znajdą kiedyś coś, co będzie im tak dobrze służyć. Chyba że ktoś ich zna, wtedy proszę o kontakt.


IF YOU KNOW THESE POEPLE, contact me! :)

Brak komentarzy: